Nie lubię, gdy mówiąc o ludziach, ktoś używa słowa zasoby (podobnie zresztą razi mnie określenie kapitał ludzki). O resourcach i zasobach najczęściej da się usłyszeć w organizacjach, które wciąż postrzegają rzeczywistość przez pryzmat realizowanych projektów – a te wszak wymagają zapewnienia zasobów niezbędnych do realizacji.
Oburzenie na nazwanie ludzi zasobami stało się na tyle powszechne, że niektórzy powstrzymują się przed tym i mówią „nasi specjaliści”, „załoga” itd. Mam jednak podejrzenie, że ta zmiana stosowanego słownictwa wynika nie tyle z przekonań, ile z politycznej poprawności. Nie sięga ona jednak przesadnie głęboko, na co wskazują wciąż powszechne nazwy działów, stanowisk czy procesów. Human Resources, Resource Manager, resource management… Z jakiegoś powodu nie zostały zmienione, przez co dochodzi do absurdalnych sytuacji, gdy szef działu Human Resources upomina Resource Managera, by nie nazywał ludzi zasobami.
Być w wielu firmach takie nazwy działów (np. Human Resources) lub ról (np. Resource Manager) są jedynie echem czasów, kiedy organizacje faktycznie traktowały ludzi przedmiotowo. Rzeczywistość się zmieniła, nazwy zostały i zatraciły swe znaczenie.
Z drugiej strony niejeden software house, realizujący projekty na zlecenie, wciąż tkwi w okowach wynajmowania swoich pracowników na godziny jako zasoby (jeśli to brzmi fatalnie, to dobrze, bo tak właśnie ma brzmieć).
Zasoby
Wyobraźmy sobie zasób, jakim jest ołówek: grafitowy sztyft osadzony w dwie lakierowane łupinki z drewna, zaostrzony najczęściej z jednej strony. Użyty w sposób zgodny z przeznaczeniem, w środowisku pozwalającym na działanie, ołówek daje zawsze takie same rezultaty: przeciągnięty po kartce pozostawi na niej ślad. Oczywiście są różne ołówki i różne rodzaje papieru, ale da się bez trudu dobrać jedno do drugiego tak, by ołówek działał. Notabene, kartka również jest zasobem.
Ołówek powstaje po to, by dało się go użyć do powtarzalnego pozostawiania śladów na papierze. Kartka dostarcza w przewidywalny sposób przestrzeni do wykorzystania ołówka lub innych narzędzi piśmienniczych. Oczywiście oba te zasoby mogą być użyte w niestandardowy sposób, ale w praktyce mają dość jasno określone i stosunkowo wąskie obszary zastosowania, do których są dobrze dopasowane. Co więcej, gdy są użyte zgodnie ze swym przeznaczeniem, generują przewidywalne rezultaty. Ołówek nie zacznie nagle śpiewać lub wypalać dziur w podłożu, z którym się zetknie. Kartka również pozostanie w swej formie i zachowa wszystkie właściwości, o ile nie podrzemy jej, nie wrzucimy do wody lub ognia…
A teraz dołóżmy do tego człowieka, którego celem jest napisanie tekstu, a może stworzenie obrazka na kartce za pomocą ołówka. Czym różni się ów człowiek od zasobów, z jakich korzysta?
Powtarzalność działania
Jeśli Gosia i Jaś zechcą stworzyć dokładnie taki sam rysunek ołówkiem, prawdopodobieństwo, że efekty ich pracy będą identyczne, jest dokładnie zerowe. Mogą co najwyżej być niezwykle podobne, ale zawsze będą się różnić, bo zbyt wiele czynników ma wpływ na efekty. Znaczenie ma kąt, pod którym ołówek styka się z papierem, siła nacisku, kierunek ruchu, kształt końcówki ołówka…
A jeśli Gosia jest utalentowaną rysowniczką, a Jaś… powiedzmy, że jest dobrym mechanikiem samochodowym? Jakie szanse są, że uda im się stworzyć dokładnie taki sam obrazek? Ba, jakie są szanse, że każde z nich w ogóle stworzy cokolwiek wartego oglądania?
Z drugiej strony Gosia może pięć razy zmienić ołówek w czasie rysowania i najprawdopodobniej nie będzie mieć to wpływu na efekt jej pracy. Kartki i ołówki, których używa, zawsze zadziałają tak samo, choć oczywiście efekty pracy Gosi mogą być różne. Zależą one jednak nie od narzędzi, ale od używającej ich osoby.
Wyraźnie widać więc, że zasób – taki prawdziwy – to coś, co daje powtarzalne i dające się przewidywać rezultaty. Człowiek takiej gwarancji nie daje.
Zastępowalność i wymienność
Jasiek poszedł naprawiać samochód kolegi, a nad tworzeniem rysunków zasiadł wraz z Gosią jej przyjaciel Marek. Jest równie utalentowany, jak ona, ale tworzone przez nich dzieła, choć przedstawiają to samo, są różne.
Czy Marek i Gosia mogliby się w trakcie pracy zamieniać, kontynuując pracę rozpoczętą przez poprzednika? Technicznie tak, ale jaki wpływ miałoby to na końcowe efekty? Obydwoje mają indywidualny styl, widoczny w ich pracach, więc wytworzonym rysunkom najprawdopodobniej zabraknie spójności.
Gdyby zresztą zmiana twórcy w trakcie powstawania dzieła nie obniżała jego wartości, wciąż doprowadzi do powstania innego rysunku niż gdyby pozwolić każdemu artyście kontynuować prace nad dziełem od początku do końca. I nie wynika to wyłącznie z posiadanych kompetencji, ale też ze sposobu ich używania, indywidualnych cech człowieka, który nie jest narzędziem (zasobem) takim jak ołówek i kartka, którymi się posługuje.
Drugi powód, dla którego człowiek to nie zasób, to właśnie brak tej zastępowalności i wymienności.
Elastyczność, kreatywność i rozwijanie się
Czy ołówka lub kartki można użyć do czegoś więcej niż tylko do pisania, lub rysowania? Oczywiście. Można z papieru zrobić samolocik albo origami, a ołówkiem zablokować okno tak, by pozostało odrobinę uchylone. „Ależ te zasoby są elastyczne!” – chciałoby się rzec, ale… to nieprawda.
O wykorzystaniu ołówka lub kartki do czegoś więcej, niż przewidywał twórca zasobów, zdecyduje człowiek. Ba, jest on potrzebny nawet do tego, by użyć ołówka i kartki po prostu do pisania lub rysowania (bez niego zasoby leżą i czekają na wykorzystanie). Człowiek natomiast nie jest ograniczony w sposobie działania i ma kreatywny umysł, czym niweluje – z nawiązką – słabość wynikającą z nieprzewidywalności, braku zastępowalności i powtarzalności w działaniu.
Ołówek i kartka na pewno nie wykształcą same z siebie żadnych nowych cech lub możliwości. Choć może precyzyjniej byłoby napisać: czas i otoczenie mogą wpłynąć na te zasoby w sposób, który zmieni ich cechy, ale istnieje minimalne prawdopodobieństwo, że ich użyteczność i możliwości dzięki temu wzrosną. Co więcej, ołówek ani kartka nie potrafią zainicjować i kontrolować procesu takiej zmiany, a jedynie podlegają jej biernie. Z nielicznymi wyjątkami zasoby nie są bowiem zdolne do samorozwoju.
A człowiek? Uczy się cały czas i nawet mimowolnie wykształca nowe umiejętności. Jest w stanie świadomie zmienić cechy i możliwości, którymi dysponuje, a proces ten co do zasady jest ograniczony jedynie przez fizjologię ludzkiego ciała.
Skalowanie
Zasoby takie jak kartka czy ołówek doskonale się skalują. Jeśli będziemy mieć dwa razy więcej materiałów i narzędzi, możliwe jest wytworzenie dwukrotnie większej ilości produktów – zakładając oczywiście, że nie dojdzie do jakichś problemów po drodze i nie pojawi się marnotrawstwo.
Co więcej, wiele zasobów skaluje się liniowo, bo są przewidywalne. Trudność w przewidzeniu, czy dołożenie zasobów da oczekiwany wzrost tempa realizacji działań, nie wynika z cech jednego zasobu, ale zależności między nimi. Im bardziej skomplikowane, tym trudniej to zrobić – ale póki całość działa deterministycznie wedle ściśle określonych zasad, jest to możliwe.
Przestaje być możliwe, jeśli w obrazku pojawią się ludzie. Wniosą ze sobą nieprzewidywalność, a ta utrudni skalowanie.
A czy ludzie się skalują? Jeśli pilnie miałby powstać jakiś obrazek, Gosia i Marek mogliby wykonać go wspólnie… czy będzie szybciej? Raczej nie, bo będą sobie przeszkadzać. A gdyby jeszcze dołączyć miała do nich Tereska i Paweł, jest szansa, że nie wszystkim uda się dopchać do kartki, by na niej cokolwiek narysować.
Natomiast całkiem łatwo skalują się umiejętności ludzi, choć wymaga to czasu. Wspomniana wcześniej umiejętność uczenia się jest właśnie objawem takiego skalowania. Wraz ze wzrostem wiedzy, umiejętności i doświadczenia, potrafimy coraz więcej osiągnąć w tym samym czasie.
Synergia
Jeśli mamy cztery ryzy papieru po pięćset arkuszy oraz dwa pudełka ołówków, w których w sumie znajduje się czterdzieści ołówków, to zasoby te leżeć będą sobie i czekać, aż coś z nimi zrobimy. Pozostawiam wyobraźni czytelników, co można uzyskać przy pomocy takiej ilości papieru i ołówków. Nawet jeśli w kimś nie tkwi głęboko ukryty MacGyver, to wciąż może użyć tych materiałów do zrobienia czegoś więcej, niż zapełnienia wszystkich kartek rysunkami.
Warto jednak zwrócić uwagę, że niezależnie od sposobu zastosowania tych materiałów, żaden sposób na ich kreatywne wykorzystanie nie spowoduje, że stanie się możliwe zrobienie czegokolwiek, co wymagałoby więcej niż tysiąca pięciuset kartek lub czterdziestu ołówków. Inaczej mówiąc, potencjał zasobów ograniczony jest do sumy ich możliwości i nie da się z nich wydusić nic więcej.
A jeśli mamy kilku ludzi, z których każdy ma jakieś kompetencje? Okaże się rychło, że łącząc swe umiejętności wspólnie, dysponują możliwościami, które są o wiele większe, niż prosta suma tego, co potrafi każdy z osobna. Z zasobami tak się nie da, a dla ludzi jest to zupełnie naturalne.
Czy wspomniana synergia to inna forma skalowania ludzi? Być może, choć tu nie chodzi o uzyskanie większej produktywności i lub wydajności, ale bardziej o uzyskanie większych możliwości – zrobienie czegoś, co bez połączenia zdolności wielu osób mogłoby w ogóle nie być osiągalne.
Zużywanie się
Zasoby zwykle zużywają się, są bowiem wykorzystywane do czegoś w sposób wpływający na ich cechy. To zużycie może być dwojakiego rodzaju: zasobu ubywa, aż w końcu znika zupełnie albo ulega powolnej degradacji i nie nadaje się do dalszego użytku.
Ołówek wymaga ostrzenia, przez co staje się coraz krótszy. W pewnym momencie ciężko utrzymać w dłoni pozostałą jego część i wtedy trzeba sięgnąć po nowy. A nawet, gdyby dało się wykorzystać ołówek do ostatniej drobinki grafitu, w końcu i ta znajdzie się na papierze, a ołówek zniknie całkowicie.
Kartka również się zużywa. Przy pomocy gumki można z niej usunąć bazgroły namazane przez Jaśka i piękne rysunki Gosi i Marka. Możliwe jest korygowanie błędów poczynionych w procesie twórczym. Tyle że każda taka operacja narusza, choćby w minimalnym stopniu, strukturę papieru. Od pewnego momentu powierzchnia kartki będzie do tego stopnia zniszczona, że przestanie nadawać się jako nośnik dzieła lub tekstu.
Co charakterystyczne, ołówek zużywa się tak samo, niezależnie od tego, czy tworzy się nim piękne rysunki, czy też przepisuje sto razy „nie będę używał brzydkich słów”. Dopóki nadaje się do użycia, działa tak samo – czy jest zupełnie nowy, czy zużyty do połowy. Można też bez trudu, spoglądając na ołówek, ocenić, czy nada się do wykonania określonej pracy. Podobnie jest z kartką – jej stan fizyczny mówi o niej wszystko.
Z ludźmi tylko z pozoru jest podobnie. Gdy Jasiek zmęczy się przy wymianie sprzęgła w starym gruchocie, nie trzeba wymieniać go na innego mechanika. Wystarczy, że umyje się i wypocznie, a znów będzie gotów do pracy, którą lubi.
A co stanie się, jeśli Gosia w pracy będzie wykonywała dzień po dniu kopie prac innych artystów? Jedynie w fizycznym wymiarze robić będzie to, co stanowi jej pasję, ale tworzenie i odtwarzanie to dwie zupełnie różne czynności. Dlatego, choć Gosia nie będzie zmęczona pracą w sposób fizyczny, w końcu stracić może cierpliwość i poszuka sobie innego zajęcia, a niewykluczone, że bezpowrotnie straci ducha do tworzenia własnych grafik.
Zasoby zużywają się, ale nie męczą ani nie tracą motywacji do działania (bo jej wszak nie mają). Ludzie męczą się, a działają w zasadzie tylko wtedy, gdy motywację mają – bywa, że na przekór zmęczeniu.
Regeneracja
Zużytego ołówka lub kartki nikt nie przywróci do stanu pierwotnego – nawet gdyby było to potencjalnie możliwe, nie jest opłacalne. Wyczerpany zasób łatwiej, szybciej i taniej zastąpić nowym, który będzie miał dokładnie takie same cechy.
Są oczywiście zasoby, które regenerują się (np. wyczerpany akumulator można ponownie naładować). Ta regeneracja jest zwykle procesem przewidywalnym, czyli da się go w pełni kontrolować i przewidzieć, kiedy zasób ponownie będzie zdatny do użycia. A nawet, jeśli pełna regeneracja nie jest możliwa i po każdym taki cyklu możliwości zasobu stają się coraz bardziej ograniczone, można zawczasu zaplanować jego wymianę na nowy.
Ludzie potrafią się regenerować po wysiłku fizycznym lub intelektualnym, ale potrafią też wypalić się zawodowo albo stracić motywację do zajmowania się czymś w sposób permanentny. Ich proces odzyskiwania sił i motywacji nie jest ani przewidywalny, ani nie da się go kontrolować. W szczególności nie da się z wyprzedzeniem przewidzieć, że trzeba będzie zatrudnić nowego pracownika, bo „stary za bardzo się zużył” (choć niestety są firmy zarządzane przez cyników, którzy twierdzą, że takie planowanie zasobów jak najbardziej jest możliwe i faktycznie próbują w ten sposób działać).
Koszt utrzymania w stanie spoczynku
Nasze ryzy papieru i pudełka pełne ołówków leżą sobie i czekają na wykorzystanie, pokrywając się powoli opadającym kurzem. Nie generują w ten sposób przesadnych kosztów. Ot, od czasu do czasu trzeba ten kurz zetrzeć. Co więcej, w rozsądnym horyzoncie czasowym wartość zasobów nie ulegnie zmniejszeniu, o ile będą przechowywane we właściwych warunkach.
Oczywiście są zasoby, których utrzymanie w stanie gotowości do działania kosztuje, i które zużywają się nawet wtedy, gdy z nich nie korzystamy. Żeby nie szukać daleko, wystarczy pójść do lodówki i sprawdzić, co zalega na jej półkach. Produkty spożywcze nie mogą tam leżeć w nieskończoność, a chłodzenie ich generuje koszt. Jest on jednak na tyle niski, że w każdym niemal domu jest lodówka i nie mamy zwyczaju biegać do sklepu po każdą rzecz dopiero wtedy, gdy jej potrzebujemy.
Ludzie, nawet jeśli nic nie robią, generują niewiele niższe koszty utrzymania ich w gotowości do działania, niż gdy są ciężko zapracowani. Oczywiście wszystko zależy od warunków współpracy (zatrudnienia), ale ludzi raczej nie trzyma się na zapas, bo to nieopłacalne.
Poza tym, jeśli papier lub ołówki w końcu okażą się nieprzydatne, można je odsprzedać komuś z minimalną stratą i odzyskać większość zainwestowanych środków. Czy da się tak odzyskać koszt magazynowania zasobów – jeśli za takie uznamy ludzi? Jasne, że nie. Pracownika nie da się odsprzedać (a przynajmniej nie w cywilizowanym świecie, w którym niedopuszczalne jest niewolnictwo).
Mierzenie efektywności i wydajności
Czy da się porównać efektywność w działaniu dwóch ołówków? I w sposób obiektywny dokonać porównania tak, aby wybrać ten lepszy? Tak, bo możliwe jest ustalenie kryteriów oceny i sprawdzenia, w jakim stopniu zostały one przez różne ołówki spełnione. Na przykład, jeśli ołówek jednego producenta ma o 10% dłuższy wkład grafitowy, to bez trudu da się powiedzieć, że „starczy na dłużej” niż produkt konkurenta.
Gosia i Marek są rysownikami. On jest niski, gruby i łysieje. Ona jest wysoka, szczupła. Skończyli różne akademie artystyczne, mają różne doświadczenie zawodowe. Każde z nich może poszczycić się nagrodami i wyróżnieniami. Gosia rysuje szybciej, ale częściej zdarza jej się przerywać pracę, wyrzucać niedokończone dzieło i zaczynać od nowa. Marek jest powolny, dokładny, starannie przygotowuje się do pracy – ale trzeba cierpliwie czekać na rysunek, nad którym pracuje.
Które z nich jest lepszym grafikiem? Nie da się tego zmierzyć w sposób trywialny, a być może w ogóle takie porównanie nie ma sensu.
Gdy ołówek leży na biurku (albo w pudełku, czekając na wyciągnięcie), wiadomo na pewno, że nie pracuje. Podobnie kartka – póki nie leży przed rysownikiem, który pochyla się nad nią z ołówkiem w ręku, również nie pracuje.
Gosia siedzi z kubkiem kawy i spogląda na korony drzew miotane wiatrem za oknem pracowni. Marek nerwowo pokrywa kartkę jakimiś geometrycznymi wzorkami i wydaje się bardzo tym zaaferowany. Które z nich pracuje? Oboje? Żadne? Gosia? A może Marek? Ciężko powiedzieć, bo praca ludzi – taka, która nie jest czysto fizyczna, a w szczególności praca kreatywna – może odbywać się bezobjawowo wyłącznie w umyśle człowieka.
Czy warto się oburzać?
Jeśli ktoś mówi o ludziach, że są zasobami po to, by ich upokorzyć – to jest to ze wszech miar naganne i bez wątpienia należy wtedy protestować. A jeśli nie ma w tym złych intencji?
Pisałem, że nie lubię takiego określania ludzi, ale nie tyle mnie ono oburza, ile smuci. Zdradza niezrozumienie wartości, jaką do każdego procesu i pracy wnoszą ludzie. Za tym niezrozumieniem idą skrajnie szkodliwe decyzje oparte o przekonanie, że każdy jest zastępowalny, że dołożenie większej ilości ludzi do tej samej pracy pozwoli ukończyć ją szybciej itd. Mówiąc o ludziach, że są zasobami, możemy ulec fałszywej intuicji, że będą jak ołówek i kartka z przykładów, o jakich pisałem powyżej.
Co więcej, często kryje się za tym przekonanie, że ludzie to koszt, podobnie jak kosztem jest wynajem biura, mebli czy komputerów, z których pracownicy firmy korzystają. A przecież biuro, meble i komputery bez ludzi nie są więcej warci niż cena, za którą zostały kupione i same z siebie niczego nowego nie wykreują.
Myślenie o ludziach w takich kategoriach jest z reguły dość niebezpieczne dla organizacji. Czymś naturalnym jest dążenie do ograniczenia kosztów, co w odniesieniu do ludzi przełoży się w na brak inwestycji w ich rozwój i próbę wyduszenia maksimum możliwości, choćby kosztem doprowadzenia do wypalenia zawodowego. A jeśli zatrudnienie ludzi jest uznawane za bolesną konieczność, prawie zawsze skutkuje to powstaniem toksycznej kultury organizacji i brakiem szacunku dla pracujących w niej osób.