W artykułach i dyskusjach często podkreślam, jak ważne jest, by rozumieć i poprawnie stosować metody, z których zdecydowaliśmy się korzystać. Bo jeśli sięgamy po takiego Scruma lub TDD, dobrze byłoby, aby wybór ten był świadomy. Nie ma bowiem sensu robić czegoś tylko dlatego, że robią to inni w nadziei, że i nam przyniesie korzyści.
Uprawianie takiego kultu cargo rzadko kiedy ma skutki neutralne; najczęściej prowadzi do dysfunkcji i demotywacji wszystkich, którzy chcą działać w sposób racjonalny. Pozwala natomiast wypływać na powierzchnię osobom, które w głębokim poważaniu mają efekty i cel działań, ale dostrzegają, że bycie akolitą kultu może wesprzeć ich karierę.
Skutki
Najgorsze są skutki długofalowe. Nie sądzę, bym mocno pomylił się, jeśli napiszę, że większość osób, które zetknęły się z metodami zwinnymi (jako użytkownicy lub obserwatorzy), ani razu nie doświadczyły przyzwoitego ich użycia. Przez przyzwoite użycie rozumiem tutaj świadome zastosowanie narzędzia, jakim są metody zwinne, do osiągnięcia dobrze zdefiniowanych celów.
Po przejściu przez kilka firm i zobaczeniu, że w każdej z nich „edżajl” to wydmuszka – taka cienka kołderka utkana z pięknych nazw, pod którą kryje się typowe korporacyjne bagienko – ludzie przestają wierzyć, że Agile to coś więcej niż ideologia. I dają upust temu myśleniu, wyżywając się w dyskusjach i komentując artykuły w sieci. Napisanie, że takie czy inne działanie, zasada lub wartość w Scrumie albo Kanbanie ma swój cel i warto dbać, by był on zrozumiały i osiągany, wywołuje cięte riposty pełne oskarżeń o indoktrynację, o traktowanie konkretnych metod jako dogmatu wiary w Agile, o namawianie do robienia sztuki dla sztuki…
Brak wiary, zaangażowania, zrozumienia czy profesjonalizmu?
Czasami ignoruję ewidentne zaczepki, czasami odpowiadam na nie. Każdorazowo napawa mnie smutkiem skala zjawiska. Profesjonaliści – a za takich staram się uważać ludzi budujących złożone produkty – powinni mieć świadomość, że ich praca to coś więcej niż zrobienie „swoich zadań”. Tak naprawdę większość czynności wykonywanych w ramach rozwoju czegokolwiek (produktu, usługi, procesu biznesowego) to komunikacja i dyskusja z innymi ludźmi w organizacji i poza nią. To wymaga zasad współpracy, sposobu koordynacji działań… jakiejś metody właśnie.
Świat, w którym Developer był po prostu programistą w firmie IT i zamykał się w swoim świecie, aby zrobić, co mu zlecono, już nie istnieje. Co nie znaczy, że nie ma Developerów chcących tak pracować. Ofiary źle działającego Agile zmieniają pracę i zanoszą swój brak zrozumienia i wiary w to podejście niczym zarazę w nowe miejsca. Nie, nie robią tego ze złej woli, po prostu nigdy nie widzieli, żeby to mogło zadziałać, za to doświadczyli wielu namacalnych i bolesnych skutków czegoś, co w ich mniemaniu było Agilem, a w rzeczywistości jedynie zapożyczyło z niego kilka etykiet i zdarzeń (traktowanych jako ceremonie).
Są tacy, co widzieli, że to działa i wiedzą, dlaczego działa
Istnieją na szczęście i takie miejsca, gdzie udaje się pracować zwinnie w sposób świadomy i naprawdę dobry. Jest ich może niezbyt wiele, dlatego w pewnym sensie na osobach tam pracujących, które wierzą w Agile, spoczywa obowiązek, by dzielić się doświadczeniami i pokazywać przykłady sensownego zastosowania metod z tego nurtu. Chodzi o osoby, które wierzą w Agile nie dlatego, że to modne i być może popłatne, ale dlatego, że rzeczywiście widzieli, jakie daje efekty, jeśli użyć go dobrze.
A mało którzy praktycy mają czas lub świadomość, że ich głos jest potrzebny. Bez nich w przestrzeni publicznej dominują wypowiedzi „teoretyków-ewangelistów”, którzy nie mogą podzielić się z nikim własnym doświadczeniem pracy w Agile oraz tych „praktyków”, którzy są wspomnianymi ofiarami źle rozumianych i używanych metod zwinnych. Ci drudzy pragną wszystkim uświadomić, jak zły ten cały Agile jest „naprawdę”.
Jeśli więc widziałeś dobrze użytego Scruma albo jakąkolwiek inną metodę zwinną, dziel się tymi doświadczeniami. Opowiadaj o tym na konferencjach. Napisz czasami coś w komentarzu pod zalewem hejtu na „ten wasz zakichany Scrum”.
Agile to nie jedynie słuszna droga
Warto przy tym zachować zdrowy rozsądek i zadać sobie pytanie: czy rzeczywiście każdy potrzebuje być zwinny? Odpowiedź jest oczywista: jasne, że nie. Przy czym nie chodzi tu o kierowanie się sympatią do Agile lub jej brakiem.
To, czy zwinność jest potrzebna, wynika z charakteru problemów, jakie trzeba rozwiązywać. Zmaganie się z niestabilną złożonością (zmiennością i nieprzewidywalnością stanu spraw) na razie udaje się tylko tym, którzy podchodzą do tego w sposób zwinny. Dlatego, jeśli i my jesteśmy w takiej sytuacji, musimy sięgnąć po Agile i dobrze go użyć, bo od tej złożoności nie uciekniemy, niezależnie od przekonań, głośnego krzyczenia i tupania…